~*~
Zostawiłem moją zdobycz w obozie i ponownie wyruszyłem w drogę. Teraz samotny patrol. Nie wiedziałem, czy powinienem cieszyć się z braku towarzystwa. Oznaczało to błogi spokój, ale mogło potencjalnie odebrać mi bezpieczeństwo. Przy granicach nie trudno o zwady, a sam mogę sobie nie poradzić. Odrzuciłem jednak wszelkie złe myśli. Na pewno nic się nie stanie. N i g d y nic się nie działo. Palais-Bourbon było najlepiej chronionym terenem. Od pozostałych gangów dzieliła nas ogromna Sekwana, toteż intruzi mogli przedostać się tylko przy pomocy mostów. Przemierzałem dzielnicę w skupieniu. Dokładnie przejrzałem każdy jej zakamarek, na wypadek gdyby wtargnął tu jakiś intruz. Odwiedziłem Pola Marsowe, z podziwem obserwując wieżę Eiffla. Przysiadłem tam na chwilę, aby odpocząć. Obserwowałem przebywających tu ludzi. Tłumy turystów przelewały się przez wiecznie zaludnione miejsce, nie zwracając uwagi na jakiegoś marnego kundla. W zasadzie było mi to na rękę. Przynajmniej nikt nie dzwonił po hycli. Po kilkunastu minutowym odpoczynku wróciłem do swoich obowiązków. Delikatnie znudzony chodziłem po terenie gangu, stając się coraz mniej czujny. Nagle coś przykuło moją uwagę. Całkiem spory (ale w dalszym ciągu niższy niż ja) pies. Był cały czarny, a jego uszy wesoło załamały się nad łbem. Wyglądał na atletycznego i sprawnego fizycznie. Jednego byłem pewien - nie znałem go. Do Palais-Bourbon nie należał żaden podobny samiec. W dodatku, gdy tylko wciągnąłem w nozdrza ciepłe powietrze, poczułem smród Louvre. Zjeżyłem się odruchowo, patrząc w kierunku intruza. Nie znajdował się daleko od granicy, raptem kilkanaście metrów. To jednak wystarczyło. Nie powinien tu być. Ruszyłem na niego z głuchym warkotem. Samiec dostrzegł mnie dosyć szybko i natychmiast zaczął uciekać. Pędził w stronę mostu prowadzącego na ziemie jego klanu. Był zaskakująco szybki i zwinny, nawet starając się z całych sił nie potrafiłem go dogonić. Mimo tego biegłem za nim, tworząc istną kanonadę groźnie brzmiących dźwięków. W międzyczasie przebiegliśmy przez granicę, lecz nie zamierzałem odpuszczać. Pies skręcił gwałtownie, zaskakując mnie, ale po chwili na powrót obrałem właściwy kierunek. Pościg trwał jeszcze minutę lub dwie, w końcu jednak spostrzegłem, że jest bezsensowny. Intruz lepiej znał tutejsze tereny i zakamarki, był też o wiele bardziej wysportowany. Zwolniłem, przy okazji przestając szczekać. Westchnąłem głośno, zrezygnowany. Musiałem jeszcze sporo poćwiczyć, by dorównać doświadczonym członkom gangów...
Dihon zostaje uczniem (zbieracz).- wykonywanie obowiązków związanych ze stanowiskiem (10 pkt)- patrol (5 pkt)- spotkanie psa z innego gangu (5 pkt)- przekroczenie granicy swojego gangu (5 pkt)+25 pkt doświadczenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz