— Zwiedzam — odrzekłam. Co jak co, ale była to jedna z najgłupszych odpowiedzi, jakie słyszałam. I naprawdę, w ogóle nie przejmowałam się tym, że to coś wyleciało z moich ust. Gdy dokładnie przeanalizowałam to, co właśnie powiedziałam, starałam się nie wybuchnąć śmiechem. Robienie sobie jaj z obcych to czasami naprawdę ciekawe zajęcie. Pies popatrzył na mnie jak na idiotkę. Otworzył pysk, jakby chciał właśnie w tej chwili coś powiedzieć, ale jakby co zatkało. Zamknął pyszczek. Niewinnie kołysałam się na łapach i starałam się sprawiać wrażenie jak najbardziej zagubionej i bezradnej.
— Nie wierzę ci — burknął — do jakiego gangu należysz?
Nie miałam zamiaru odpowiadać na to głupie pytanie. No, ewentualnie sarkastycznie. Wpatrywałam się w niego jak w osła, ale równocześnie starałam się wyglądać jak najgroźniej, i starać się zachować spokój. Wokół nas panowała cisza, no, może wyjąwszy miejskie hałasy. Scena jak z filmu. Elizabeth złapana na gorącym uczynku. Możnaby zrobić taki super film, owocujący miliardami wyświetleń na tych dziwacznych, ludzkich mediach.
— Jakiego gangu? W okolicy są gangi? — waliłam bezmyślnie. Moja mina wskazywała tylko jedno, to wszystko nie było na poważnie, tylko tym razem nie potrafiłam tego odpowiednio zamaskować, a pies, który widocznie nie był jeszcze tak głupi zdążył się zorientować, że każda z moich odpowiedzi to czysta ironia, którą tylko głupi wziąłby na poważnie.
— Przestań kłamać — rzucił ostro. Mordował mnie wzrokiem. Starał się teraz wyglądać jak najgroźniej i widocznie chciał dopiąć na swoim. Arogancko prychnęłam.
— Moja przynależność nie jest ci absolutnie do niczego potrzebna — mówiąc to, odwróciłam się do niego tyłem. Zaczęłam grzebać łapą w betonie, taki stresowy odruch, ta sytuacja nieco mnie zaniepokoiła. Pies wyszczerzył zęby w geście zdenerwowania. Uwielbiałam szarpać komuś nerwy, co prawda właśnie straciłam resztki godności i wzajemny szacunek dobiegł w siną dal. Najchętniej to bym mu teraz przywaliła, fakt, byłam dzisiaj nieco śmiała, ale odwagi by podejść i dać mu w pysk ciągle mi brakowało.
— Owszem, jest — wydawało mi się, że z każdym słowem staje się coraz bardziej zdenerwowany i wkurzony, a powodem było nic innego, jak moje zachowanie. Sama nie wiem, co we mnie dzisiaj wstąpiło. Co z miłą, nieśmiałą i ani trochę nie chętną do rozmowy psiną? Nie wiem. Ten, no... Zniknęła gdzieś.
Czułam, jak ciśnienie mi skacze. Nie miałam już cierpliwości do tego typa, który najwidoczniej w świecie się zgrywa, jak super ważna osobistość, a raczej jak tępy dupek. Położyłam po sobie uszy, zaczęły mocno przyklejać się do pleców. Lekko odsłoniłam zęby. Czułam się, jakbym naprawdę grała w jakimś filmie akcji. Cywilizacja gdzieś zniknęła, lekki, chłodnawy wiaterek wiał, a dwa psy, z całkiem innych drużyn, wrogo nastawione do drugiego szczerzą się na terytorium jednego, do którego drugi bezprawnie wtargnął...
<Rivaille?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz