- Cheddar… - Zaczęła kipiąc ze złości. Gdyby suczka potrafiłaby strzelać laserami z oczu, czekoladowej już by tu nie było. – Naprawdę? – Nie miała siły się kłócić, była bezsilna.
- Nie miałam innego wyjścia. – Odpowiedziała. Sobota chciała na razie wejść na swoje legowisko i pomyśleć, zawinąć się w kłębek, chciała uciec z pomieszczenia. Tak też zrobiła. – Przyniosę wody ponownie. – Oznajmiła i chwyciła metalowy przedmiot w pysk. Udała się kilka pokoi dalej, aby z kapiącego kranu nabrać cenny napój. Suczka patrzyła na spadające krople, dla niej wydostawały się one w zwolnionym tempie. Głowa zaczynała ją boleć, jakby dostała nagłej migreny, ale musiała wyrwać się z myślenia o bólu. Gdy tylko miska się napełniła samica wzięła ją i ponownie weszła do celi Cheddar, kładąc przedmiot pod łapami czekoladowej spojrzała na nią ze smutkiem w oczach i opuściła ją.
Sobota patrzyła się posępnie na ścianę. Obróciła łeb w stronę drzwi od pokoju Chedd. Nie mogła tak trwać w smutku, musiała wymyśleć rozwiązanie na to, aby podczas podróży na publiczną egzekucję mogły się bezpiecznie ewakuować. Oczywiście Sobota będzie musiała zostać na terenie gangu, ważne jest tylko aby ona się wydostała. W suczce powstawała cicha determinacja, która zastępowała powoli smutek.
Cheddar?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz