sobota, 4 sierpnia 2018

Od Kichnął

Szaro-błotny stary pies szedł wolno wzdłuż granicy. Przeszedł tak już kilometr, nie spotykając niczego podejrzanego. Na zewnątrz było o wiele spokojniej niż w bazie. Kiedy wychodził, psy były podekscytowane i poddenerwowane. Może to dobrze, że Cargo go wysłała.
W związku z tymi przemyśleniami, już trochę mniej chmurny, podążał dalej śladami, które były stare i stanowczo przydałoby się je odświeżyć-ścieżka, która kiedyś tędy biegła powoli zaczęła zarastać trawą, a i zapach był słabo wyczuwalny. Elysee miało duże tereny, w przeciwieństwie do ilości członków. Często zdarzało się, że mimo wysiłków Cargo strażnicy ignorowali położone najdalej od bazy odcinki i skracali sobie drogę. Kichnął nie robił tego-miał dużo czasu, odkąd z bólem serca postanowił, że zamieszka w Paryżu. Nigdzie mu się za bardzo nie spieszyło. Chociaż, szczerze mówiąc, po jakimś czasie zaczęło mu się nudzić, bo krajobraz stał się monotonny. Przez długi czas szło się przy gęstym lesie, który był zasadniczo ziemią niczyją, a każdy jego skrawek z tej perspektywy wyglądał, pachniał i brzmiał tak samo. Na pewno od środka byłby ciekawszy, bo każdy las miał swoje sekrety, ale Kichnął czuł, że ten dzień, to nie jest dzień na zwiedzanie lasu. Dziś trzeba było dobrze odbębnić patrol. Napotkał na samotne rumowisko, naprzeciw ściany drzew, ale umieszczone na dużym skrawku po prostu wysuszonej ziemi z której gdzieniegdzie wyrastały mniejsze i większe placki długiej trawy. Kichnął nie wiedział, dlaczego wygląda tak... nienaturalnie, ale miejsce było całkiem niezłe jak na punkt obserwacyjny, więc wdrapał się na gruzy, szukając kamieni mniej więcej stabilnych. Stos nie był duży, wyższy od człowieka, ale niższy od normalnej wielkości drzewa. Nazwał to miejsce "Kamień Obserwacji". Tak. Genialnie. Tu będzie jego wieża obronna, nikt się nie przedrze.
Nim jednak zdążył nacieszyć się swoją nową wieżą, już musiał z niej zejść. I to w trybie szybkim, bo wschodni wiatr przywiał mu zapach psa z Palais-Bourbon. Znał go, bo swoje pierwsze dni we Francji spędził, szlajając się po tamtejszych terenach, a to z powodu uprzejmości jednego z członków. Teraz, kiedy był już troszeczkę obeznany z życiem gangów wiedział, jakie było to niebezpieczne i tym większa była jego wdzięczność za przetrzymanie i ratunek. Nie został tam jednak, bo czuł, że kisi się w tamtym miejscu. Potrzebował dużo przestrzeni i nie przyciągało go centrum Paryża. No, w każdym razie, postanowił rozwiązać sprawę z przybyszem pokojowo. Spostrzegł ruch w jednej z kępek trawy, i usłyszał szelest i stukot łap o ziemię.
Zszedł, najszybciej jak mógł ze swojej baszty i wlazł w kępkę trawy nieopodal. Położył się, zamknął ślepia i słuchał. Dźwięk przybliżał się, był od niego po lewej więc postanowił wykorzystać element zaskoczenia i wyskoczył z krzaka. Nieomal nie zbił z łap psa, który zdradliwą, pustą przestrzeń również pokonywał długimi susami i właśnie lądował, gdy nagle na drodze stanął mu Kichnął. Błotnisty pies domyślał się, że nie zna intruza. Tak kiedy już zrobił, tak jak planował, doszedł do wniosku, że jego ruch był dość ryzykowny. Niestety, teraz już pozostało mu tylko udawać, że wie co robi i że jest groźniejszy, niż jest w rzeczywistości. Usiadł na przeciwko wciąż jeszcze zdziwionego przybyłego.
-Co tu robisz? -zapytał spokojnie, ale stanowczo. -nie będę wołał moich towarzyszy, dopóki będziesz współpracować. Wciąż jeszcze możesz poddać się, a wtedy może pozwolę ci odejść.
Po czym pomyślał, że pewnie oto nadciągała pomoc dla psa, który ma dziś umrzeć. No cóż, Kichnął nie wiedział, że w bazie właśnie wybuchła ogromna wrzawa i zamieszanie, bo ich jeniec uciekł.

<no i tu znowu ktoś może odpisać wedle uznania :v>

+5 patrol
+5 spotkanie z psem z innego gangu
+10 wykonywanie obowiązków związanych ze stanowiskiem
+20 pkt doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz