niedziela, 5 sierpnia 2018

Od Cheddar do Sveta

Ten dzień zapowiadał się obiecująco. Słońce skryte było za chmurami, powiewał lekki wiatr. Co prawda, nie było idealnie, bo wszędzie unosił się kurz i nieprzyjemny zapach ludzi. Ale dało się wytrzymać. Przynajmniej pogoda była taka, jaką lubiła suczka.
Przeciągnęła się i niemal natychmiast, postanawiając nie tracić czasu, skierowała się ku legowisku szczeniąt. Dzisiaj miała się zajmować Hiacyntem. Wiedziała, jak psiak uwielbia pływać, dlatego zaplanowała, że zabierze go do małego oczka wodnego, które znalazła w opuszczonym fragmencie parku.
Delikatnie obudziła szczeniaka, uśmiechając się, widząc jak malec ziewa przeciągle.
- Wstawaj, śpiochu.
Szczeniak wygramolił się z legowiska i usiadł spokojnie u jej boku, wciąż półprzytomnie drapiąc się tylną łapą za uchem.
- Chcesz pójść popływać? Znalazłam świetne miejsce! - Cheddar zamerdała kikutem ogona, zaczynając rozwodzić się nad tym, gdzie planuje zabrać Hiacynta. - Zjemy śniadanie i tam pójdziemy.
- Nie chcę - przerwał jej piesek, opuszczając wzrok na swoje łapy.
- Czemu? - zdziwiła się suczka. - Kochasz pływać. Coś się stało?
- Wolę zostać tutaj - wymamrotał szczeniak, odmawiając dalszych wyjaśnień.
- Dobrze... - Cheddar nieco opuścił entuzjazm. - To w takim razie chodźmy coś zjeść, okej?
Hiacynt pokiwał głową i trochę nie rozchmurzył. Razem podeszli do miejsca, gdzie łowcy przynosili zwierzynę. Cheddar w błyskawicznym tempie wyszukała dorodnego gołębia, którym oboje mogliby się najeść. Wyciągnęła go ze spiżarni i wskazała Hiacyntowi miejsce obok siebie.
Cheddar pobieżnie oskubała ptaka, by szczeniakowi łatwiej było się dostać do mięsa. Gdy radośnie pałaszował zdobycz, suczka przyglądała się mijającym ich psom. Zauważyła dość sporą grupę prowadzoną przez jakiegoś nieznanego jej jeszcze pitbulla. Musiał być w gangu nowy. Wszyscy nieśli wiadra z wodą, które stawiali w wyznaczonym miejscu. Ach, tak, teraz jej się przypomniało. To ten samiec kilka dni temu zaczął nadzorować wyjścia do fontanny po zapasy. Skoro grupa akurat wracała, musieli wyjść przed świtem.
- Zjadłeś już?
Cheddar odwróciła się w stronę Hiacynta, jednak tam, gdzie powinien być szczeniak, zauważyła jedynie gołębia z obgryzionym skrzydłem. Rozejrzała się, zdezorientowana. Szczeniak chował się za jej grzbietem, wpatrując się okrągłymi ze strachu oczami w biało-rudego pitbulla.
- Boisz się go? - Cheddar przyjrzała się bliżej nieznajomemu. Pies był muskularny i dobrze zbudowany, a do tego wyglądał, jakby mógł kogoś z łatwością udusić. Miał na ciele też sporo blizn. Hiacynt bał się obcych, nic dziwnego, że nowy samiec w gangu tak go przestraszył. - Hej, niepotrzebnie. Należy do Palais-Bourbon, nie zrobi ci krzywdy. Może jest miły. Jeszcze go nie poznałam, przywitamy się? - zaproponowała, podnosząc się, ale szczeniak pociągnął ją za sierść, nie pozwalając ruszyć do przodu.
- Wrzucił mnie do rzeki - pisnął, przylegając do jej tylnych łap, by obcy go nie zauważył. - A potem zabrał na teren Louvre. To było straszne!
W Cheddar zawrzało. Spojrzała na szczeniaka. Nie mógł kłamać, jego strach był zbyt oczywisty. Przeniosła morderczy wzrok na pitbulla.
- Opowiedz mi o tym, co się stało.

Nie mogła w to uwierzyć. Po wysłuchaniu całej historii opowiedzianej przez Hiacynta, miała cholerną ochotę podejść do tamtego psa i co najmniej odgryźć mu ogon za to, co zrobił. W starciu bezpośrednim nie miała jednak szans, wiedziała o tym patrząc na umięśniony grzbiet psa i wielkie szczęki, zapewne nawykłe do zaciskania się na ciele przeciwnika. Zmartwiona stanem szczeniaka, przekazała go Hugonowi, uprzednio informując o tym, by trzymał go z dala od biało-rudego nowicjusza.
W ciągu dnia udało jej się sporo dowiedzieć o nowym. Inni chętnie o nim opowiadali, na dodatek wyrażając się o nim w samych superlatywach i z uznaniem. 
Wkurzało ją to. 
Miał na imię Svet, zanim przyłączył się do gangu mieszkał w opuszczonym hotelu na terenie miasta. Pomógł dwóm innym psom uciec z zasadzki, znalazł sposób na pozyskiwanie wody z fontanny i na dodatek załatwił lekarstwo działające na zatrucie, przez które przeszła większość Palais-Bourbon, w tym Cheddar. Jeszcze kilka dni temu wymiotowała, a potem Victor dał jej nasiona kminku, po których jej się polepszyło. Gdyby wiedziała, że to ten parszywy pchlarz je tutaj przyniósł, wolałaby chorować dalej niż je wziąć.
Skoro wszyscy byli jego fanami, trzeba było zepsuć jego reputację. Cheddar naprawdę miała ochotę po prostu podejść i zrobić mu coś złego, ale nie mogła w ten sposób rozwiązać sprawy. Bójki były zakazane. Do tego była zbyt słaba, by mierzyć się z tym psem.
Poprosiła jednego ze zbieraczy o długi sznurek. Gdy nikt akurat nie korzystał z wody stojącej w wiaderkach, przeciągnęła go przez uchwyt pierwszego pojemnika i ukryła się tak, by móc obserwować. 
Nie musiała czekać długo. Svet właśnie wracał do kwatery, wszedł przez wejście i od razu skierował się do równego rządka z wiadrami. Był zmęczony, dyszał od niedawnego wysiłku. Jego krótka sierść też musiała być problemem, bo nie chroniła przed promieniami słońca. Musiał być zgrzany. I z pewnością bardzo chciało mu się pić. Cheddar nie mogła powstrzymać się przed złośliwym uśmiechem. Co za pech, trzeba było nie wykorzystywać bezbronnego szczeniaka.
Poczekała na odpowiedni moment i... Pociągnęła za sznurek. Linka napięła się. Pierwsze wiadro się wywróciło, potrącając kolejne. Litry wody rozlały się na ziemię tuż pod łapami zdezorientowanego Sveta. Inne psy słysząc hałas, odwróciły się i z niedowierzaniem popatrzyły na stojącego bez ruchu pitbulla. Zapasy przepadły. Cheddar ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Chyba była nieco za głośno, bo pies usłyszał ją i spojrzał prosto na nią a następnie na sznur, który trzymała w pysku. Suczka ostentacyjnie zwinęła linkę a następnie wyrzuciła ją gdzieś za siebie. Jego słowo przeciw jej. Svet stał kilka centymetrów od wiader, Cheddar niemal po drugiej stronie kwatery. 
Nietrudno przewidzieć, komu uwierzy zbliżającą się rozsierdzona Samantha.

Svet?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz