środa, 1 sierpnia 2018

Od Cheddar CD. Soboty

Suczka popatrzyła ze smutkiem na zamknięte drzwi. Miała nadzieję, że Sobota wysłucha jej powodów, dlaczego podjęła taką a nie inną decyzję. Chciała się pożegnać. W tym ostatnim, spokojnym dniu jej życia, miała okazję i szczęście poznać tak miłą osobę... Odnosiła wrażenie, że gdyby miały więcej czasu mogłyby się zaprzyjaźnić. Były podobne pod pewnymi względami. Może nawet wynikłoby z tego coś więcej. Cheddar podobał się sposób bycia Soboty. Niestety, jej nowa znajoma była zbyt zdenerwowana i wyszła, zanim czekoladowa zdążyła ją skutecznie zatrzymać.
Miała kilka godzin i nie miała pojęcia jak je sensownie spożytkować. Spać? Przynajmniej nie odczuwałaby tej bezsilnej rozpaczy i beznadziei. Opadła na podłogę, wpatrując się w nią tępo. Nie miała nawet nikogo, kogo obeszłaby jej śmierć. Nikt nie próbował jej odbijać. Była tylko kolejnym szarym członkiem Palais-Bourbon. Ktoś za nią będzie łapał gołębie, ktoś inny wyjdzie na patrol granic i przespaceruje się brzegiem Sekwany. Wszystko będzie jak dawniej. Nikt nawet nie wspomni jej imienia.
W gardle poczuła nieprzyjemne pieczenie i ucisk. Starała się powstrzymać łzy, ale na próżno. Pociekły po jej pysku, żłobiąc w sierści malutkie strumyczki. Mimo drżenia łap zaczęła spacerować po celi. Zataczała małe kółka, próbując się uspokoić. Pierwsze, drugie, trzecie, czwarte. Zaraz zginie. Zaduszą ją, zagryzą? Łkała, starając się to robić cicho, by nie usłyszeli jej strażnicy. Czy śmierć będzie bolesna? A może nic nie poczuje? Z nosa ciekła jek lepka ciecz, brudząc sierść na szyi. Tak żałowała, że nie zdążyła dokonać w swoim życiu czegoś więcej... Zobaczyć więcej. Poznać więcej osób. Znaleźć wśród nich kogoś, komu będzie mogła zaufać.
Gdy powoli zaczęło się ściemniać, zaczęła panikować. Tak bardzo się trzęsła, że nie mogła ustać na nogach. Ślina kapała jej z pyska a serce waliło jak oszalałe. Słyszała swój głośny puls, który niemal sprawiał jej ból. Coś w klatce piersiowej ścisnęło się tak bardzo, że trudno jej było oddychać. Gdy drzwi otworzyły się, wiedziała, że to już koniec.
Sobota i jakiś drugi pies weszli do pokoju. Gdy się zbliżyli, Cheddar wcisnęła się w kąt, patrząc na nich z przerażeniem. Suczka podengo unikała jej wzroku.
Nieznany jej samiec złapał ją za szyję i wywlókł mało delikatnie na zewnątrz, gdy zorientował się, że sama nie może ustać na łapach. Zamknęła oczy, łapiąc powietrze, świszcząc głośno. Nie mogła się uspokoić, płakała i skamlała. W głowie jak echo wciąż powracała do niej myśl: "To już koniec. To już koniec. Zaraz umrę."

Sobota?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz