sobota, 4 sierpnia 2018

Od Cheddar CD. Soboty

Cheddar stała w oszołomieniu, patrząc na scenę rozgrywającą się tuż przed jej oczami. To wszystko stało się tak szybko, że nie miała czasu zaprotestować. Co Sobota wyprawiała? Cheddar patrzyła na nieruchome utkwione w suficie uczy martwego strażnika. Ruda zabiła dla niej członka własnego gangu. Po jednym dniu "znajomości" jeśli można było tak nazwać ich relację.
- Idziemy, szybko.
Czekoladowa podążyła za suczką, usiłując poruszać się w miarę normalnie. Strach nie opadł, przeciwnie, wzmógł się. Jeśli teraz ktoś je zobaczy, obie skończą z przegryzionymi szyjami.
- Posłuchaj mnie. Przejdź przez te drzwi, tam powinien znaleźć się tunel prowadzący w górę. Będziesz musiała otworzyć klapkę ponieważ jest to wyjście awaryjne i jest ukryte pod roślinnością. Masz wiać jak najszybciej i nie wracać rozumiesz?
Cheddar wpatrywała się w oczy Soboty, starając się skupić na jej słowach. Nie było to łatwe. Gdy ta skończyła mówić, suczka kiwnęła głową, otrząsając się z szoku. Musiała się stąd wydostać i podążać za wskazówkami Soboty.
Zrobiła wszystko tak, jak kazała jej znajoma. Dzięki niebiosom, większa część gangu zgromadziła się w jednym miejscu, czekając na egzekucję. Niewiele psów szwędało się poza kwaterą główną. Gdy tylko przekroczyła granicę z Palais-Bourbon, adrenalina, utrzymująca ją do tej pory przytomną, opadła. Cheddar zachwiała się, poleciała na jakiś śmietnik i przewróciła się razem z nim na ulicę. Resztami sił odczołgała się w jakieś bezpieczniejsze miejsce, między chwasty rosnące przy chodniku.

Minęło sporo czasu od jej niebezpiecznej "przygody". Od blisko miesiąca nie opuszczała terytorium Palais-Bourbon, nie podchodziła nawet blisko granic. Zgłaszała się do polowań, trzymania warty w pobliżu kwatery (mimo że było to najnudniejsze zajęcie jakie mogła sobie wyobrazić) i pilnowania szczeniąt. Wszystko, byle tylko uniknąć patroli.
Po jej ucieczce z Élysée inni członkowie jej gangu, przywitali ją, zapytali co się z nią działo i właściwie na tym skończyło się zainteresowanie jej osobą. Victor i Samantha przepytali ją i kazali opisać sobie kwaterę główną wrogiej grupy. Wyżeł i owczarki, z którymi wyszła tamtej nocy na przeszpiegi przeprosili, że nie zawrócili, gdy zorientowali się, że Cheddar nie biegnie z nimi. Suczka zapewniła ich, że nie żywi urazy. I tak było. Ale zamiast złości, odczuwała smutek, że nikt szczerze nie ucieszył się z jej szczęśliwego powrotu. Interesowało ich głównie to, jakie informacje zdobyła, niż to jak się czuje.
Ciągle myślała o Sobocie i o tym, jak dużo suczka dla niej zrobiła, mimo że Cheddar była dla niej właściwie obca. Czy oskarżono ją o zabicie strażnika, wypuszczenie więźnia i zdradę? Może już nie żyła? A może uniknęła podejrzeń? Każdego dnia Cheddar rozmyślała o tym, łapiąc gołębie. Musiała się z nią zobaczyć i przekonać się, czy nic jej nie jest.
Dlatego też podjęła niesamowicie głupią decyzję. Spotkała się z Cedricem i powiedziała, że musi się zobaczyć z psem z gangu Élysée. W zamian zaoferowała, że przez dwa tygodnie będzie kraść dla niego bekonowe czipsy.
Pies nie pytał o wiele, jedynie o to, jak wygląda osoba, której ma przekazać wiadomość. Po otrzymaniu opisu Soboty, wyruszył na teren jej gangu.
Wiedziała, że posłaniec jest dyskretny i podobne prośby nie są rzadkością w jego pracy. Sporo psów z Palais-Bourbon za jego pośrednictwem kontaktowała się z psami z Louvre czy właśnie Élysée. Poprosiła, by przekazał Sobocie, że Cheddar chce się spotkać tam, gdzie polowała miesiąc temu. I by zrobił to tak, by nikt się o tej propozycji nie dowiedział.
Cały dzień chodziła zdenerwowana, czekając na powrót psa. Nie skupiała się zbytnio na otoczeniu, tak więc nie raz wpadła na kogoś lub przewróciła się, zawadzając o coś łapą. W końcu biały mieszaniec wrócił.
- Powiedziała, że za dwa dni o wschodzie słońca będzie mogła się spotkać. Gdzie moje chipsy? - Spojrzał na Cheddar wyczekująco.
- W twoim legowisku - odpowiedziała słabym głosem suczka. Kamień spadł jej z serca. Sobota żyje i nie została uwięziona ani wygnana! - Pół paczki. Jutro przyniosę więcej.
W znacznie lepszym nastroju pobiegła szukać w śmieciach kolejnych paczek, machając radośnie kikutem ogona.

Suczka czekała dokładnie w miejscu, gdzie pierwszy raz rozmawiała z Sobotą. Zaczynało robić się coraz jaśniej, słońce wstawało. A Cheddar niepokoiła się tym bardziej, im wyżej było na niebie. W końcu dostrzegła psią sylwetkę, zbliżającą się długimi susami w jej stronę. Wstrzymała oddech, podbiegając do Soboty. Spojrzała na nią z nieśmiałym uśmiechem na pysku.
- Cześć, schoonheid. - Czy Sobota była zła, że Cheddar tak długo nie dawała znaku życia? Może już nie chciała mieć z nią nic do czynienia, by nie zostać posądzoną o zdradę i pojawiła się tu tylko po to, by jej to powiedzieć? - Tam, skąd pochodzę, to znaczy "piękna" - dodała, przystępując z łapy na łapę.
Czekała w napięciu na odpowiedz suczki, spuszczając spojrzenie na jej łapy, nie śmiąc popatrzeć w oczy. Bała się tego, że mogłaby w nich zobaczyć obojętność.

Sobota?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz