piątek, 10 sierpnia 2018

Od Sveta C.D. Cheddar

Z uporem wpatrywałem się w drogę przede mną. Starałem się ignorować Cheddar, acz nie było to łatwe. Szła za mną, więc nie mogłem jej widzieć, lecz oczyma wyobraźni dostrzegałem szeroki uśmiech na jej pysku. Z pewnością te głupie odzywki sprawiały jej wręcz niewyobrażalną przyjemność.
- ...tajemniczy macho, uśmiechający się ironicznie, widząc jak mały szczeniak na terytorium wrogiego gangu jest otaczany przez dorosłe duże psy i trzęsie się ze strachu. Kręci cię to? - z dezaprobatą dokończyła swoją wypowiedź.
Znowu niemal teatralnie przewróciłem oczami, po czym przyśpieszyłem kroku. Znajdowaliśmy się już na Polach Marsowych, co niezmiernie mnie cieszyło. Im szybciej wykonamy pracę, tym szybciej się jej pozbędę. Cheddar, o dziwo tym razem nie wypowiadając ani słowa, wyprzedziła mnie. Raczej z umiarkowaną gracją wskoczyła na kamienny schodek fontanny. Nachyliła się delikatnie, zanurzając wiaderko w cieczy. Uśmiechnąłem się na ten widok podstępnie. Według niej miałem we krwi zmuszanie innych do pływania... Podszedłem do niej cicho, uprzednio wypuszczając z pyska mój kubeł. Chwilę poczekałem na właściwy moment - była w pełni zaangażowana w pracę. Oparłem łapy na stopniu, po czym gwałtownym ruchem uderzyłem w jej zad. Suka z głośnym pluskiem wpadła do wody, krzycząc ze zdziwienia. Zaśmiałem się mimowolnie, profilaktycznie odsuwając się kilka kroków. Kilka sekund później samica wyłoniła się z toni, całkiem ociekając wodą. Jej naburmuszona mina była wręcz karykaturalna. Ów widok wywołał moje kolejne salwy śmiechu - niemal tarzałem się po ziemi z rozbawienia.
- Lepiej dokończ robotę, nie mamy całego dnia! - wydukałem z trudem, dalej nie mogąc się opanować.
Cheddar wygrażała mi pod nosem, lecz całkiem to ignorowałem. Sprężystym krokiem obszedłem fontannę, chwytając przy tym w zęby moje wiaderko. Stanąłem po drugiej stronie sporego źródełka, aby cały czas mieć ją na widoku. Pochyliłem łeb, nabierając do pojemnika nieco płynu. Kątem oka w dalszym ciągu ją obserwowałem. Ze zdenerwowania nie chciała uraczyć mnie nawet przelotnym spojrzeniem. Okazało się, że cała ta sytuacja miała jeszcze jeden pozytywny skutek - ukróciła jej odzywki. Idealnie. Kilka minut później byliśmy już gotowi do powrotu. Bez słowa ruszyłem przed siebie, jakby całkiem ignorując jej obecność. Słońce dopiero pojawiało się na nieboskłonie, toteż wokół nie było widać ludzi. Całkiem nieskrępowani przemierzaliśmy paryskie uliczki, coraz bardziej zbliżając się do kwatery. Gdy znajdowaliśmy się już naprawdę niedaleko, wyminąłem sukę. Przyśpieszyłem nieco kroku, z początku zostawiając ją w tyle. Wkrótce jednak usłyszałem miarowe uderzanie łap o podłoże - chciała mnie dogonić. Nie dawałem za wygraną, jeszcze bardziej odstawiając sukę. W międzyczasie zdążyliśmy dotrzeć niemalże do obozu. Wbieglibyśmy na główny plac za chwilę, gdyby nie to, że... Nagle się zatrzymałem. Zdziwiona Cheddar nie zdążyła tego zrobić, uderzając we mnie z całym impetem. Nasze wiaderka zakołysały się niebezpiecznie, oblewając część chodnika wodą. Całkiem 'przypadkiem' całe zdarzenie dostrzegła Samantha, Victor i kilku innych,pomniejszych członków Palais-Bourbon. Samiec natychmiast chciał do nas podbiec, lecz przywódczyni zatrzymała go spokojnym gestem. Sama ruszyła w naszą stronę, mierząc nas surowo wzrokiem. Spojrzałem na Cheddar z udawaną złością, jednocześnie ledwo kryjąc złowieszczy uśmieszek. Porzuciłem swój kubełek, gwałtownie ruszając do przodu. Zdążyłem tylko rzucić zirytowane spojrzenie Samanthcie, po czym zniknąłem wśród reszty psów. Zdarzenie to szybko zaczęło ściągać gapiów - wiele czworonogów patrzyło się na dwie suki ze zdziwieniem, szepcąc coś między sobą. Ja tylko z upodobaniem przyglądałem się nieco speszonej Cheddar. Brązowa samica spojrzała na mnie ukradkiem, mrużąc oczy. Wzruszyłem ramionami z triumfalnym uśmiechem, po czym jak gdyby nigdy nic odszedłem z placu.

<Cheddar?>  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz