sobota, 28 lipca 2018

Od Dihona CD. Rivaille'a

Dostanie się na tereny Louvre było bajecznie proste. Teoretycznie gang ten był najpotężniejszy, chociażby ze względu na wielkość i bycie w posiadaniu listu, acz nie wydawał się taki. Miał słabo chronione granice...
Z niemal euforyczną radością wbiegłem w ciemność, depcząc memu towarzyszowi po piętach. Chwilę później zwolniliśmy kroku, co rusz przystając, aby zbadać drogę. Wszędzie było czuć krew i stęchliznę, jednak w powietrzu nie unosił się świeży zapach psów. Nieprawdopodobne wydało się to, że Louvre zostawiło lecznicę bez opieki. To strategiczny punkt, a ów gang narażał go właśnie na zniszczenie. Na końcu korytarza zaczęło się pojawiać światło. Powoli posuwaliśmy się w tamtą stronę. Towarzyszyła nam radość i determinacja, ale nasze serca w pewnym stopniu przepełniał strach. Gdyby nas nakryli... nie przeżylibyśmy tego. Levi ostrożnie wyszedł na otwartą przestrzeń. Szybko poszedłem w jego ślady. Rozglądałem się bacznie. Pokój był raczej niewielki i dosyć obskurny. Na podłodze leżały sfatygowanie, poplamione krwią koce. Drzwi prowadzące wgłąb budynku zostały zamknięte, co ucinało nam jedną z dróg ucieczki. Okno było wybite, a pozostałości szyby leżały na całej szerokości podłogi. W rogu znajdował się nasz cel - jakieś pudło, wyglądające niepozornie, acz z pewnością skrywające cenne przedmioty.
- Stój na czatach - poleciłem cichym głosem, sam przysuwając się do skrzynki.
Znajdowało się tam sporo leczniczych roślin i kilka opakowań. Spoglądałem na nie z konsternacją wymalowaną na pysku. Kompletnie nie znałem się na tego typu rzeczach. Wszystkie zioła wyglądały dla mnie tak samo. Musiałem stać tak dłuższą chwilę, bo za plecami słyszałem zniecierpliwionego wyżła. Nerwowo przeskakiwał z nogi na nogę, świadomy, że zagrożenie z każdą minutą zwiększało się. Chwyciłem jakąś reklamówkę, leżącą niedaleko moich łap. Wrzuciłem do nie cokolwiek, byleby zapełnić ją po brzegi. Gdy skończyłem z satysfakcją spojrzałem na koszyk z zapasami Louvre - był niemal pusty. Może Samantha nie pochwaliłaby samej misji, dosyć amatorskiej i nieprzemyślanej, ale efekt z pewnością przypadłby jej do gustu. W mgnieniu oka wycofałem się, dając znak towarzyszowi. Samiec wszedł do tunelu, czujnie sprawdzając teren. Co chwilę relacjonował mi swoje obserwacje. Niedługo później staliśmy już na ulicy, otoczeni mrokiem nocy. Na spiętych łapach poruszaliśmy się po wrogim terenie. Nie odeszliśmy jeszcze tak daleko, gdy obaj przypadliśmy do ziemi, zesztywniali z przerażenia. Kilkanaście metrów od nas stała biało-czarna suka, borderka. Doskonale ją znałem. Miała na imię Python i aktualnie przewodziła gangiem. Jej imię brzmiało tak nie bez powodu - była doświadczonym zabójcą. Na pewno cechowały ją wyostrzone zmysły, a przecież my znajdowaliśmy się tak blisko! Na domiar złego kierowała się w stronę lecznicy. Już chwilę później zniknęła w ciemnym przejściu. Spojrzałem na Levi'a wystraszonym wzrokiem.
- Czas się zwijać - rzucił wyżeł i (nie czekając na moją odpowiedź) ruszył biegiem.
Nie pozostałem mu dłużny, choć siatka z ziołami ciążyła mi w pysku. Dogoniłem go mimo dodatkowego ciężaru. W tym samym momencie, gdy zrównałem się z psem, usłyszeliśmy donośne szczekanie. Levi odwrócił się, nie zwalniając. Po wyrazie jego pyska zrozumiałem, że coś jest nie tak.
- Złodzieje! - całe Louvre zostało przepełnione głośnym krzykiem. Python już odkryła brak zapasów.

<Rivaille?>
- kradzież (10 pkt)
+10 pkt doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz