czwartek, 26 lipca 2018

Od Rem do Oscara

 Warta. Ileż można. Mimo że jestem na ogół spokojna, to naprawdę brak mi troszkę dreszczyku emocji, a ta praca jest jedną z najnudniejszych. Chcesz wiedzieć dlaczego? Otóż... NIC SIĘ TU NIE DZIEJE. Zagadka rozwikłana. Wróćmy więc do "pracy". Tak się jednak złożyło, że obecnie panuje jako-taki sojusz, tudzież zawieszenie broni. Zawdzięczamy to naszym przodkom, których krew lała się po to, byśmy obecnie mogli żyć "na nowo" jako budujące wspólną przyszłość psie społeczeństwo. Czasem dobrze jest jednak urozmaicić sobie nieco godziny sterczenia na granicach, co jest moim ulubionym zajęciem. O ile doskonale wiem, że jestem tuż pod nosem wroga, tak się składa, że lubię przechadzać się po terytorium obcego gangu. Jako jedną z lepszych uczennic Louvre, starszyzna wysyła mnie coraz to w nowe miejsce, dzięki czemu mogę obejrzeć świat z innej perspektywy. Grunt że nikt mnie jeszcze na tym nie nakrył. Cofnęli by mnie chyba ze stanowiska. O ile nie W ROZWOJU. Pech chciał, że akurat kiedy miałam wspiąć się po ustawianych przeze mnie przez pół roku pudłach i przeskoczyć na drugą stronę muru starej kamienicy, kochana wycieczka krajoznawcza postanowiła sprawdzić jak sprawują się nowe, świeże Czujki. I właśnie w takich momentach, pewna siebie, wielce zła i przeciwstawiająca się całemu światu Rem... traci głos. Tak po prostu. Stres zżera mnie za każdym razem kiedy mam zamienić z kimś słowo. Więc kiedy tylko grupa nowych przyszła obczaić teren, musiałam zachować się jak najbardziej przyzwoicie. Grzeczna, kochana, nie ukrywająca żadnego planu wydostania się na chwilę poza granice, młoda Czujka na stażu - Rem. A więc uśmiech, wyprostowana sylwetka, uszy wysoko i...
- Melduje się Rem, granica numer 4, sytuacja stabilna - brak niepokojących znaków ze strony wroga - Tradycyjny tekst, który wręcz uwielbiam mówić. Czuję się jakbym naprawdę była kimś ważnym.
- Dziękujemy Rem - Dosyć głośno odpowiedział jeden ze starszych psów, odpowiedzialny za rozwój naszej małej armii - Zmiana warty!
 Zza tłumu dwulatków wyłonił się jeden z kolegów z drużyny, by móc przejąć moje stanowisko. Czyli mam wolne popołudnie. Oddaliśmy sobie tradycyjne powitanie i już prawie byłabym wolna...
- Rem, kochanie, pójdziesz z nami
 No tego to nie przewidziałam. Doskonale rozumiem, że zadaniem Czujki jest bycie wyczulonym na wszystkie zmiany w otoczeniu i pilnowanie terenu nie tylko na granicach, ale żeby łazić krok w krok za grupką młodzików? Takiego zadania jeszcze nie dostałam.
- Jedna z naszych uczennic, którą mieliście okazję właśnie poznać, opowie wam trochę więcej o swojej pracy.
Już czułam, jak trzęsą mi się łapy. Nagła nieśmiałość. Zmagam się z tym problemem odkąd pamiętam. Teraz jednak nie mam jak uciec od niezręcznej sytuacji. Wszystkie oczy patrzą na mnie. Wszystkie uszy oczekują dźwięku. Z każdą minutą słyszę więcej cichych szeptów typu "Głosu jej zabrakło?", "Czy Czujki przypadkiem nie powinny mieć w sobie chociaż odrobiny odwagi?". Kpiący śmiech. Czasami czuję że muszę się rozpłakać i jednocześnie dać w pysk każdemu kto uważa mnie za słabą i traktuje jak pośmiewisko. Nikt tak naprawdę nie wie, jak wiele przeszłam żeby teraz dumnie reprezentować Louvre, i ile drzemie we mnie siły, której żałuję, że nie mogę im pokazać.
- Oscar, byłeś na obchodzie tydzień temu - Starszy zwrócił się do stojącego po jego prawej psa. Czarny, nieco wyższy niż ja kundelek, o oczach od których bije czysta energia - Wróćcie z Rem do obozu.
 I - czysto teoretycznie - tak zaczęła się nieco dziwna, pomerdana historia dwóch adeptów gangu Louvre.

<Oscar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz