piątek, 27 lipca 2018

Od Soboty CD. Cheddar

Kiedy nadeszła wieczorna pora, suczka usadowiła się wygodnie na swoim legowisku. Miała na dziś dość wystarczająco ważeń, dzień chciała zakończyć przyjemnym snem – niestety nie było jej to dane. Koło legowiska rudej akurat przechodziła Cargo. Sobota niezbyt lubiła przywódczynię, była zbyt przewrażliwiona na punkcie obrony gangu i suczka bała się, że może się to przerodzić w jeszcze większą obsesję, co w sumie może nastąpić niedługo. Cargo zatrzymała się widząc, że ruda jeszcze nie śpi. Podeszła do niej i zaczęła rozmowę.
- Och, Sobota! – W jej głosie była słyszalna nutka zadowolenia, że znalazła wreszcie kogoś odpowiedniego. – Dobrze, że nie śpisz. Potowarzyszysz dziś Buritto, najlepiej jakbyś już do niego poszła.
- Z całym szacunkiem, ale ja nie jeste…
- Natychmiast. – Prawie zasyczała przez zęby. – Jesteś nowa, powinnaś się wykazać. - Sobota popatrzyła na nią spokojnym wzrokiem choć w środku gotowała się, aby jej coś powiedzieć. Niestety Cargo była od niej wyższą rangą i Sobota nie miała niczego innego do roboty jak podniesienie się i czuwanie podczas nocnej warty. Potruchtała posłusznie po leniwego corgiego, który oczywiście spał. Sobota szturchnęła Buritto w brzuch, raz i dwa. Niestety to go nie obudziło, musiała więc zastosować lepszą taktykę, a mianowicie przygryzienie ogona. Pies obudził się, ale powoli podnosił się i przeciągał jakby ugryzienie w ogóle go nie zabolało.
- Idziemy Buritto, mam dziś z tobą czuwać. – Zakomunikowała niezadowolona i udali się na wartę.

Noc była spokojna. Nic nie wskazywało, aby coś ją zakłóciło. Sobota aktualnie patrolowała Pola Elizejskie, świerszcze dawały koncert, wiał lekki wiaterek. Suczka w sumie mogła tutaj pozostać, kwatera jej gangu cóż, na pewno była klimatyczna aczkolwiek Sobota nie przepadała za tymi zimnymi ścianami. Wolała już spać w parkach – przynajmniej o tej porze roku, kiedy było dostatecznie ciepło nawet w nocy. Jej przemyślenia przerwał niespodziewany zapach. Ruda wywąchiwała tropu, wiedząc że dziś czuła podobny zapach. Automatycznie przypomniała jej się Cheddar, która była tak uprzejma, aby dać się powąchać.
- No nie mów, że tu jesteście… - Szepnęła do siebie po cichu. Na razie wywąchała dwójkę intruzów, nie wiedziała czy jest ich więcej. „Oby nie Cheddar, oby nie ona…” – myślała ciągle Sobota. Nagle wyrósł przed nią Buritto. Suczka wzdrygnęła się, przecież ten pies przed chwilą leżał i spał jak ruda przechodziła koło niego!
- Ten zapach…
- Tak, wiem. Palais-Bourbon. – Suczka rozglądnęła się, aby spojrzeć czy nikt ich nie obserwuje. – Biegnij szybko do kwatery, zawiadom innych.
- Hej zaraz, ty szybciej dotarłabyś do bazy. Jesteś szybka!
- Posłuchaj, jeżeli wchodzą na teren wieczorem to i mogli zabrać największe psy jeżeli zdarzyłaby się walka. Chcesz tutaj być jak cię zaatakują? Przynajmniej mogę ich zdezorientować, pobiegać wokół nich. Leć! – Corgi zrozumiał przekaz i posłusznie się oddalił. Nie miał daleko do kwatery, a suczka ma nadzieję, że zawiadomi wszystkich na czas.
Chwilę węszenia pozwoliło ustalić liczbę intruzów, choć mogło być ich więcej. Grupka czterech psów, Sobota miała nadzieję, że chociaż odrobinę maskuje swój zapach – nauczyła się tego błąkając się po świecie, chcąc zgubić niechcianych towarzyszy. Jej umiejętności nie były na wysokim poziomie, ale udawało jej się to na chociaż kilka minut. Szelest po jej prawej sprawił, że ruda napięła mięśnie i była gotowa to skoku w każdej chwili. Dźwięk był coraz głośniejszy, a kiedy czubek nosa intruza wyłonił się zza żywopłotu, Sobota rzuciła się na psa z innego gangu. Powaliła go przyszpilając łapami do ziemi, zawarczała cicho, aby dać znać zwierzęciu żeby było cicho. Jakim zaskoczeniem było dla niej to, że próbowała właśnie zaatakować Cheddar!
- O cholera, Cheddar. – Powiedziała niespodziewanie na głos swoje myśli. Niedaleko słychać było inne psy, które po cichy nawoływały suczkę po imieniu. Rozglądnęła się szybko za pewnym krzakiem z różami. Nie pytając czekoladowej suczki o zdanie, zaciągnęła ją właśnie pod tą roślinę. Odsunęła parę gałęzi, pod którymi była dobrze zamaskowana klapka. Sobota kazała wejść Cheddar pod klapkę, gdzie prowadził tunel do małego pomieszczenia. Na Polach Elizejskich było takich trochę, w razie nagłych wypadków. To był nagły wypadek.
- Cholera, Cheddar co ty tu robisz?! – Kiedy ruda zamknęła klapkę, stanęła psykiem w pysk z intruzem.
- A co ty tu robisz?
- Zmuszono mnie do warty.
- Cóż, ja włamuje się na teren twojego gangu. – Uśmiechnęła się zawadiacko, ale widać było że nie planowała tego spotkania i nie chciała się spotkać. Sobota westchnęła i zaczęła szybko nawijać.
- Okej posłuchaj, przymknę na to oko, nie chce aby ci się coś stało…
- Co, zaraz nie chce… - Spytała zdezorientowana, ale suczka nie miała czas teraz na tłumaczenia.
- Nie przerywaj mi teraz. Posłuchaj mnie proszę, chcę się odwdzięczyć za ten gest z dzisiaj. Musisz wiać, teraz, w tej chwili. Za niedługo, a może nawet już przybędą tutaj psy z kwatery, rozumiesz? – Cheddar patrzyła się na Sobotę, jakby nie mogła uwierzyć, że ta jej pomaga i jeszcze ostrzega przed swoim własnym gangiem. – Więc jeżeli będziesz się tak teraz na mnie gapić i stać to cię złapią, proszę…

Cheddar? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Wybacz mi za wszelkie błędy, pisane na telefonie >///<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz