piątek, 27 lipca 2018

Od Elizabeth CD. Rivaille'a

 Sama nie wiem, co przyszło mi do głowy, by śledzić jakąś parę zakochanych kujonów, ale doskonale wiedziałam, że Paryż jest miejscem zakochanych i w zasadzie można tutaj urządzić sobie niezłe kino, oglądając najróżniejsze pary, niekiedy nawet można było oglądać wszystko i wszystkich. Nie powiem, momentami było to komiczne i głupie, a chwilami nawet miałam ochotę zaśmiać im się w twarz, skrytykować, upokorzyć i odejść. Jak zdążyłam się zorientować, nie byłam sama, bowiem od początku do końca razem ze mną to dość często spotykane zjawisko obserwował drugi osobnik, szczerze, jakoś niezbyt często go widywałam. Założę się, że to jakiś lamus z innego gangu, ale to, że napotkałam go na swojej drodze to raczej moja wina. Sama dokładnie nie wiem, gdzie się znajdowałam i ziemi, na której właśnie stałam jeszcze nie znałam i dotarło do mnie, że mogłam znajdować się teraz na terenie innego gangu. Nie znałam nazwy, jestem jeszcze zielona w tych sprawach, ale błagam, nie krzyczcie, każdy kiedyś zaczynał. Znalazłam się po chwili i krok za blisko i pies postanowił dopiąć na swoim. Lekko uniosłam brwi, gdy piorunował mnie wzrokiem. Co robisz na terytorium Palaris-Bourbon? 
— Zwiedzam — odrzekłam. Co jak co, ale była to jedna z najgłupszych odpowiedzi, jakie słyszałam. I naprawdę, w ogóle nie przejmowałam się tym, że to coś wyleciało z moich ust. Gdy dokładnie przeanalizowałam to, co właśnie powiedziałam, starałam się nie wybuchnąć śmiechem. Robienie sobie jaj z obcych to czasami naprawdę ciekawe zajęcie. Pies popatrzył na mnie jak na idiotkę. Otworzył pysk, jakby chciał właśnie w tej chwili coś powiedzieć, ale jakby co zatkało. Zamknął pyszczek. Niewinnie kołysałam się na łapach i starałam się sprawiać wrażenie jak najbardziej zagubionej i bezradnej.
— Nie wierzę ci — burknął — do jakiego gangu należysz?
 Nie miałam zamiaru odpowiadać na to głupie pytanie. No, ewentualnie sarkastycznie. Wpatrywałam się w niego jak w osła, ale równocześnie starałam się wyglądać jak najgroźniej, i starać się zachować spokój. Wokół nas panowała cisza, no, może wyjąwszy miejskie hałasy. Scena jak z filmu. Elizabeth złapana na gorącym uczynku. Możnaby zrobić taki super film, owocujący miliardami wyświetleń na tych dziwacznych, ludzkich mediach.
— Jakiego gangu? W okolicy są gangi? — waliłam bezmyślnie. Moja mina wskazywała tylko jedno, to wszystko nie było na poważnie, tylko tym razem nie potrafiłam tego odpowiednio zamaskować, a pies, który widocznie nie był jeszcze tak głupi zdążył się zorientować, że każda z moich odpowiedzi to czysta ironia, którą tylko głupi wziąłby na poważnie.
— Przestań kłamać — rzucił ostro. Mordował mnie wzrokiem. Starał się teraz wyglądać jak najgroźniej i widocznie chciał dopiąć na swoim. Arogancko prychnęłam.
— Moja przynależność nie jest ci absolutnie do niczego potrzebna — mówiąc to, odwróciłam się do niego tyłem. Zaczęłam grzebać łapą w betonie, taki stresowy odruch, ta sytuacja nieco mnie zaniepokoiła. Pies wyszczerzył zęby w geście zdenerwowania. Uwielbiałam szarpać komuś nerwy, co prawda właśnie straciłam resztki godności i wzajemny szacunek dobiegł w siną dal. Najchętniej to bym mu teraz przywaliła, fakt, byłam dzisiaj nieco śmiała, ale odwagi by podejść i dać mu w pysk ciągle mi brakowało.
— Owszem, jest — wydawało mi się, że z każdym słowem staje się coraz bardziej zdenerwowany i wkurzony, a powodem było nic innego, jak moje zachowanie. Sama nie wiem, co we mnie dzisiaj wstąpiło. Co z miłą, nieśmiałą i ani trochę nie chętną do rozmowy psiną? Nie wiem. Ten, no... Zniknęła gdzieś.
 Czułam, jak ciśnienie mi skacze. Nie miałam już cierpliwości do tego typa, który najwidoczniej w świecie się zgrywa, jak super ważna osobistość, a raczej jak tępy dupek. Położyłam po sobie uszy, zaczęły mocno przyklejać się do pleców. Lekko odsłoniłam zęby. Czułam się, jakbym naprawdę grała w jakimś filmie akcji. Cywilizacja gdzieś zniknęła, lekki, chłodnawy wiaterek wiał, a dwa psy, z całkiem innych drużyn, wrogo nastawione do drugiego szczerzą się na terytorium jednego, do którego drugi bezprawnie wtargnął...

<Rivaille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz