piątek, 27 lipca 2018

Od Soboty CD. Cheddar

Sobota próbowała uspokoić swój oddech, patrzyła na Cheddar, która opadła na ziemię udając omdlenie. „Co ty robisz? Uciekaj” – mówiła sobie z myślach suczka, przecież miała jeszcze czas na ucieczkę, a ona postanowiła się poddać? Na pysku malowało się zmartwienie, myśli kołatały, a Sobota nie wiedziała co poczynić. W oddali zobaczyła nadbiegające psy Élysée, raz zerkała to na Chedd, a to na nabiegający gang. W pewnym momencie patrząc na leżącą psinę, zobaczyła jak mruga do rudej. Czyżby chciała zapewnić, że nic się nie stanie? Nie była tego taka pewna, nie była pewna niczego.
Niektóre psy Élysée pobiegły za pozostałymi intruzami, dwójka z nich jednak przystanęła przy rudej i udającej suczce.
- Dobra robota, Cargo na pewno cię pochwali za to, co się dziś stało. – Do Soboty podszedł czarny pies z podpalanymi łapami.
- Zaraz, czy my musimy ją zabierać do kwatery, przecież możemy ją odstawić za granice, ja…
- Chcesz tak wypuścić intruza? Nie pomyliło ci się coś? – Ruda milczała, nie mogła okazywać niesubordynacji. Mogło się to źle skończyć.

Kiedy znajdowali się w bazie, Sobota nie czuła się zbyt dobrze. Świadomość, że przetrzymują tutaj osobę dla której pragnęła wolności, nie była zbyt miła. Żwawo przechodziła przez korytarze budynku w poszukiwaniu pomieszczenia, które służyło jako cela, chciała porozmawiać z Cheddar i zapytać czemu nie uciekała, przecież zdążyłaby do cholery.
- Sobota! – Zatrzymała się gwałtownie. Obróciła łeb, aby spojrzeć kto ją woła. W oddali oraz w tłumie rozpoznała Małego Paula, przełknęła ślinę wiedząc co zaraz powie, jakie zdania wypłyną z jego pyska. – Cargo cię wzywa. – Westchnęła i ruszyła do pomieszczenia, gdzie stacjonowała jej przywódczyni. Wszyscy byli jakby podekscytowani, że gangowi udało się załapać członka innej grupy, zupełnie jakby nie robili tego wcześniej. Podczas drogi ruda nieraz usłyszała wzmiankę o pojmanym intruzie z Palais-Bourbon. Wreszcie kiedy spotkała się pyskiem z pysk Cargo, musiała zachować spokój i odpowiadać zwięźle – inaczej mogłaby coś podejrzewać.
- Nareszcie jesteś, nie mogłaś wolniej? – Prychnęła na start.
- Przepraszam.
- Tak czy siak, to ty złapałaś tego intruza?
- Powiedzmy.
- Co to znaczy powiedzmy? – Zmrużyła oczy, próbując wyczytać emocje z pyska Soboty. Musiała wymyśleć coś na odpowiedź.
- Walczyłam z intruzem, ale podczas walki potknęłyśmy się o kamień i członkini Palais-Bourbon zemdlała od upadku na ziemię. Dlatego kamień powinien raczej zbierać za to pochwały.  – Cargo mierzyła wzrokiem suczkę. Trochę okazała wściekłość pod koniec swej wypowiedzi, chyba zbyt martwiła się tym, że przywódczyni spisze Cheddar na straty i postanowi zrobić widowisko z zabicia suczki.
- Rozumiem. Dość niekonwencjonalne, ale jak sobie tam chcesz. – Ponownie prychnęła. Okrążyła Sobotę i wróciła na swoje miejsce, zasiadając dumnie jak jakaś królowa. – Cóż, na razie nie mamy co jej zabijać. Będziemy ją przesłuchiwać, może coś z niej wyciśniemy.
- Mogę się zgłosić do pilnowania jej celi, jeżeli przywódczyni chce. – Cargo uniosła brew i chwilę myślała. W końcu jednak zgodziła się na to, aby Sobota stróżowała przy pomieszczeniu Cheddar. Po wyjściu od niej, ruda odetchnęła z ulgą. Teraz kierowała się do celi, o ile zapamiętała jak pierwszy raz przechodziła koło niej, przed wejściem stało dwóch strażników. Cela nie była wprawdzie stworzona z krat, ale w jednym z nielicznych pokoi gdzie jeszcze znajdowały się drzwi lecz bez okien, na środku wisiała mała żarówka, jedna z nielicznych które świeciły. Sobota planowała pogadać z Cheddar, wiedziała że muszą szeptać, aby nikt nic nie usłyszał. Musiała wpierw przekonać strażników o tym, że Cargo dała jej zezwolenie.

Cheddar?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz