sobota, 28 lipca 2018

Od Elizabeth CD. Oscara

 Od wyjścia z parku, po przechadzkę paryskimi ulicami, aż do wejścia do siedziby Louvre, razem z tajemnym miejscem. Bardzo mnie to nowe życie zaciekawiło, a gdy znalazłam się razem z psem w tajemnym pomieszczeniu, poczułam się, jak gdybym nagle stała się częścią jakiegoś ważnego wydarzenia. Tylko członkowie Louvre mieli zaszczyt wstąpienia w progi tajemniczej komnaty. Zaczęłam się ostro zastanawiać, czy pozostałe gangi również posiadają coś w tym stylu, a ilekroć o tym myślałam, w mojej głowie kłębiły się najróżniejsze pomysły. Mają? Nie mają? Ale... Cóż to za różnica? Mogą mieć tajemnicze sale, albo coś kompletnie innego, ale już po chwili zorientowałam się, że za daleko odpłynęłam myślami, a mój umysł odpłynął stopniowo za daleko. Potrząsnęłam głową, odganiając wszystkie złe myśli i skupiając się na jednym. Na obecnej sytuacji. Nie powiem, byłam ciekawa, ale rozpraszały mnie wszystkie inne, nowe psy. Co prawda w okolicy kręciły się już dwa, ale Oscar widocznie nie był zaniepokojony obecnością pewnej czarnej borderki. Była ode mnie nieco mniejsza i jej umaszczenie było w tym przypadku czarne. Tak samo z psem, którego spotkałam jeszcze przed chwilą. Moja obojętność i póki co wrogie nastawienie do nieznajomego nie potrafiły wyrządzić tutaj cudu, szczerze, udawałam, że w pobliżu go nie ma, chociaż był, a ja byłam tego w pełni świadoma. Psy przywitały się ze sobą, a ja stałam jak kołek, jakbym była nieżywa oraz nie potrafiła nawet przywitać się z nieznajomym. Chart chciał też przywitać mnie, jednak ja, głupia i przestraszona wszystkiego istota odrzuciłam jego ciepłe starania i poszłam w swoją stronę.
 W "tajemniczym" przejściu nie widziałam zbytnio niczego ciekawego, głównie dlatego, że jak dotąd się jeszcze uważnie nie rozglądałam. Wszystko było takie zamurowane, takie betonowe, gdzieniegdzie odpadało, no, ale pies nie człowiek, cudów nie zdziała. Co sądziłam o całej sprawie? Póki co, nie miałam zdania. Pierwsze dni będą zawsze najgorsze i najtrudniejsze, ale odkąd tu trafiłam, czułam, że będzie to jedna z najlepszych przygód w moim życiu.
— Co tutaj tak właściwie się znajduje? — odpowiedziałam, o wiele śmielej, niż zazwyczaj. Przez krótką chwilę pies nie odpowiadał, jakby chciał mnie czymś zaskoczyć. Jakbym miała sama za chwilę przekonać się, co mnie czeka. Nie wiem. Wciąż byłam przygotowana na każdą sytuację, a z każdym krokiem moje serce zaczęło walić coraz mocniej i miałam wrażenie, że zaraz po prostu wybuchnie. Moje przypuszczenia nie były słuszne, bo zamiast pękać, zaczęło stopniowo się uspokajać. Przekroczyłam kolejny próg, lekko uderzając łapą o wypukłą ziemię, która stanowiła małą przeszkodę na mojej drodze. Nie zwracałam na to uwagi, wciąż szłam przed siebie, zostawiając psa w tyle. Korytarzyk był dość długi, jednak jego obszar nie stanowił dla mnie problemów, łapy nie odmawiały mi posłuszeństwa, wręcz przeciwnie, ciekawość dodawała mi otuchy i chciałam jak najszybciej zobaczyć, co dzieje się za przejściem. Wszystko wciąż wydawało mi się niezwykle skomplikowane, ale dotarło do mnie, że mało który pies dostąpi zaszczytu wejścia w skład gangu psów. Popatrzyłam na mojego towarzysza. Spoglądał na mnie pogodnie, a ja wciąż miałam dziwne podejrzenia i wątpliwości. Cholera. Muszę wreszcie zacząć śmielej do wszystkiego podchodzić. Z tego, co usłyszałam, gangi to miejsce dla odważnych, a nie dla małych, zagubionych w świecie piesków. Teraz zrobiło mi się głupio. Za wszystko. Za pierwsze spotkanie, za pokazywanie agresji, no... I za tę sytuację z chartem. I mimo, że na pysku wciąż miałam ten sam, niepewny i niezbyt zdecydowany wyraz twarzy, czyli moja normalność, to w mojej głowie kłębiły się naprawdę, różne myśli. Starałam się, aby nie było ich widać, bowiem chciałam sprawiać jak najlepsze wrażenie.
— To tutaj — zawołał pies — przejdź przez ten próg.
 Moje uczucia były w tej chwili zmieszane, ale nie chciałam wyjść na kompletną ciamajdę i wolałam zaryzykować, niż teraz odpuścić i wszystko stracić. Już po chwili na moim pysku pojawił się uśmiech, ogon zaczął nałogowo kręcić się w powietrzu, niezbyt mocno, aczkolwiek zdecydowanie, a ja po raz pierwszy zobaczyłam coś, czego jeszcze nigdy nie widziałam. Poczułam, jak spływam dumą. Byłam właśnie w tajnym, ukrytym pomieszczeniu, znanym tylko nielicznym. Tylko członkom Louvre.

<Oscar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz