piątek, 27 lipca 2018

Od Oscara - Mała, wielka przygoda... Cz.3

Patrzyłem się na brązową sukę. Samica wytrzeszczyła oczy w niedowierzaniu, na chwilę zastygając w bezruchu. Odzyskała świadomość dopiero po kilkunastu sekundach, znowu zaczynając rzucać się dziko. Pomimo tego trzymałem ją mocno, nie pozwalając się wykiwać. Zamierzałem osobiście dostarczyć ją do obozu Louvre. Pod osłoną nocy ja, Cass, nasz jeniec oraz pomocny pies prześlizgaliśmy się po Palais-Bourbon. Byłem niesamowicie spięty. Bałem się, że lada chwila zza rogu wyskoczy jakiś pies. Aktualnie byliśmy łatwym celem, szczególnie biorąc pod uwagę, że suka podejmie walkę gdy tylko zobaczy kogoś ze swoich. Przezornie zmuszałem ją do pochylania łba. Cassandra szła obok nas, stale wypatrując zagrożeń.
- Nie mogę wrócić do gangu... - zaczął smutnym głosem pies - Rozszarpią mnie!
Zatrzymałem się, patrząc na młodzika ze współczuciem. Miał rację. Jutro rano cały klan o wszystkim się dowie, zapewne posądzając go o zdradę. Mimo tego nie wiedziałem jak mu pomóc. Python zapewne nie pozwoli mu stać się jednym z nas. Mogła podejrzewać go o szpiegostwo. W międzyczasie dotarliśmy już niemalże do granicy. Westchnąłem błogo, gdy zobaczyłem znajomy widok. Jeszcze niedawno byłem uwięziony, a teraz w chwale wracałem na własne tereny! Wszystko szło zaskakująco gładko, co nakazywało mi mieć się na baczności. Miałem jednak to do siebie, że często traciłem czujność, szczególnie w analogicznych sytuacjach. I właśnie wtedy agresorka postanowiła to wykorzystać. Gwałtownie podskoczyła do góry, uwalniając się z mojego osłabionego uchwytu. Nim jeszcze na powrót znalazła się na ziemi, chwyciła mnie za kark. Pisnąłem głośno, zwracając uwagę mych towarzyszy. Na reakcję nie trzeba było czekać - już wkrótce wywiązała się walka. Tylko młody pies stał z boku, jakby niepewny. Po chwili zauważyłem, że Cassandra nie atakowała suki z charakterystyczną dla siebie zapalczywością. Czasami tylko delikatnie ją kąsała. Wydało mi się to nadzwyczaj dziwnie, lecz nie miałem czasu, by się tym przejmować. Chwyciłem sukę za łapę, wykręcając kończynę. Ona z kolei złapała mnie za ogon. Ignorowałem ból, próbując zadać jej jeszcze większy. Toczyliśmy się po ziemi w amoku, wzbijając w powietrze chmury pyłu. Zacięcie szarpałem ciało samicy, co rusz wyrywając jej kłębki brązowej sierści. Była zaskakująco zwinna i szybka, co mnie zdziwiło. Mało który pies był w stanie dorównać mi w tych dziedzinach. Nagle mój ogon został rozdarty przeogromnym bólem. Zacząłem przeraźliwie skowytać, momentalnie puszczając wroga. Usłyszałem jeszcze tylko triumfalny śmiech, po czym pojmana odbiegła w czerń nocy. Z trudem podniosłem łeb - mój ogon obficie broczył krwią. Zapewne kawałek został odgryziony, teraz jednak nie mogłem być tego pewien - wszystko pokrywała lepka, czerwona ciecz. Cassandra podbiegła do mnie, zszokowana. Zaczęła coś mówić, krzyczeć i biegać w kółko. Zaskakujące. Doświadczony medyk, a taka nerwowa...

~*~ 

Kilka godzin później byliśmy już w Louvre. Podjęliśmy jednak decyzję, aby nie pokazywać się tam z nowo poznanym psem. Rozdzieliliśmy się. Cass, aby nie wzbudzać podejrzeń udała się do obozu, tłumacząc Python, że poluję. Dosyć głupia wymówka, szczególnie biorąc pod uwagę moje łowieckie umiejętności. W każdym razie, wtedy ja oraz ów pies udaliśmy się do Observatoire. Była to sporo oddalona od Louvre dzielnica. Nie graniczyła z żadnym z gangów, toteż małe szanse, by ktokolwiek odnalazł tam 'zdrajcę'. Razem z nim przemierzałem terytorium w poszukiwaniu miejsca, w którym mógłby się osiedlić. Ostatecznie pomogłem mu się ukryć, po czym sam wróciłem do głównej siedziby mego klanu. Pokręcona historia...

<Koniec.>
- porwanie (20 pkt)
- walka (10 pkt)
-zostanie okaleczonym (20 pkt)
- pomoc innemu psu w ukryciu się (15 pkt)
+65 pkt doświadczenia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz